"Ekstremista" Geert Wilders

W opublikowanej na stronie głównej depeszy PAP czytam, iż "rozpoczął się proces ekstremisty Geerta Wildersa". I oczy mi niemal nie wypadły z oczodołów. Geert Wilders jest przywódcą trzeciej siły parlamentarnej w Holandii, liderem partii , która jest stroną umowy koalicyjnej nowego rządu holenderskiego, a w sondażach obecnie zajmuje pierwsze lub drugie miejsce (razem z liberalną VVD) zbierając ponad 20 % głosów. Ponadto program polityczny Wildersa to obrona liberalnych wartosci holenderskich (co zresztą powoduje , iż partią najbardziej chętną do współpracy z PVV Wildersa jest VVD). To ma być ekstremizm? Bo Wilders nie ma zamiaru tolerować islamofaszyzmu w Holandii? Coż to, co piąty Holender to "ekstremista"? A wydawałoby się że Holandia to najbardziej liberalny kraj w Europie. A może komus w PAP się coś pomyliło, może dla kogoś w PAP esktremizmem jest wrogość wobec szariatu, kamienowania "cudzołożnic" i wieszania homoseksualistow, natomiast nawoływanie do wprowadzania takich praw jest ok. To ciekawe, że ten "proces" wymyślony przez oszalałych "poprawnościowców politycznych" dla zniszczenia Wildersa rozpoczął się akurat gdy powstaje nowy rząd. Dodajmy, powstaje po 4 miesiącach rozmów koalicyjnych, które rozbijały sie o niechęc "chadeckiej" CDA do zawarcia politycznego porozumienia z Wildersem. Efekt jest tylko taki, ze w ciagu tych 4 miesiecy poparcie PVV wzrosło o 5 %, VVD się nie zmieniło, a CDA spadło o 4 %. Zresztą warto też dodać, iż gdy holenderska prokuratura oskarżyła Wildersa to poparcie dla niego wystrzeliło jak z procy. Skandalem jest natomiast to, iż kanclerz Merkel raczyła wyrazić "ubolewanie" spowodowane zawarciem w Holandii umowy rządowej miedzy VVD, PVV i CDA. Jak słusznie zauważyła holenderska prasa, rząd Holandii to nie sprawa Niemiec więc Merkel powinna "zamknąć się" i zająć się Niemcami.