witoldrepetowicz witoldrepetowicz
10270
BLOG

Taras Bulba: bohater czy zbiorowy gwałt na Gogolu?

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 5

Niedawno Kreml zlecił jednemu z nadwornych reżyserów, w ramach rosyjskiej kampanii historycznej w kulturze masowej, nakręcenie kolejnego antypolskiego filmu – „Tarasa Bulby”. Jako że Kreml jak wiadomo na propagandę kasy nie skąpi zatem podkupiono paru Ukraińców (vide Stupka) i Polaków do zagrania w tej produkcji. Nic w tym nowego, pamiętamy 1612. Są aktorzy i prostytutki. Ale nie o tym chciałem pisać, do filmu wrócę na koniec. „Taras Bulba”, w przeciwieństwie do innych historycznych propagandówek Kremla (np. 1612, Aleksander: Newska Bitwa, Admirał) jest bowiem ekranizacją powieści. I to powieści pisarza niewątpliwie wybitnego, w dodatku jednego z moich ulubionych: Mikołaja Gogola.
Książka Gogola jest generalnie uważana za antypolską. Można m.in. spotkać się z opiniami, iż jest to anty-Ogniem i Mieczem (trzeba jednak pamiętać że Trylogia powstała niemal pół wieku później), że w powieści role są odwrócone, Kozacy są bohaterami broniącymi swojej ojczyzny przed zaborczymi Polakami, którzy jakoby są uosobieniem wszystkiego co najgorsze. Podkreślam słowo „jakoby”. A jak jest naprawdę? Warto chyba sprawdzić, co napisał twórca „Martwych dusz”. Ja przynajmniej postanowiłem to zrobić i z rosyjskiej biblioteki internetowej ściągnąłem sobie Bulbę – w wersji z 1842 r. (o co chodzi z tą wersją wyjaśnię później, bo to dość istotne).
Książka zaczyna się od powitania przez starego Kozaka Tarasa jego dwóch synów wracających z nauki w klasztornej szkole w Kijowie. Powitanie jest dość specyficzne: Taras wyśmiewa się z ubrania swego starszego syna Ostapa i w rezultacie zaczynają się bić. I nie jest to jakaś szutocznaja pieriebranka ale prawdziwe mordobicie, z czego zresztą Taras jest bardzo zadowolony, że syn go mocno obił. Znaczy dobry Kozak będzie. Warto przy tym dodać, po co Taras wysłał swoją latorośl po nauki do Kijowa? Żeby byli mądrzy? O nie, Taras gardzi wszelką wiedzą, jak każdy Kozak. I wysyła swoje dzieci jak każdy Kozak na nauki, bo wie że w szkole mnisi narzucają ostry reżim. Za każde przewinienie okrutne kary cielesna. A jak chłopak będzie nieustannie chłostany to będzie dobry Kozak z niego: noworodki będzie o ściany rozwalał, żeby im mózg wypływał, ciężarnym brzuch rozpruje, kobietom sierpem piersi odetnie etc. (to nie moja wyobraźnia tylko gogolowskie opisy rozrywek kozackich). Ostap spełnia oczekiwania ojca, mnisi bat wybija z niego ostatki ludzkich uczuć.
Synowie dorodni, więc trzeba ich zabrać na Sicz, pochwalić się kozackiej braci. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na nieco epizodyczną postać „staruszki” – matki Ostapa i jego młodszego brata Andrija. Wydaje się, że poza spełnianiem roli „przynieś, podaj, pozamiataj” jedyna rola kobiety w życiu Kozaka, a już na pewno w życiu Bulby, to urodzenie mu synów, tak by zostali Kozakami. Potem już żona nie będzie ani oglądać męża ani synów, wot tak, raz na, nomen omen, ruski rok. Bo na Sicz, czy do kozackiego taboru idącego „guliac’” znaczy: rabować, mordować, palić żywcem etc. słowem „wojować”, kobietom wstęp wzbroniony. Ciekawe jak ci mężni Kozacy radzili sobie z chucią. Po więziennemu?
Więc jedzie sobie tri Kozaka na Sicz. Tu brać kozacka oddaje się wielce szlachetnym rozrywkom: chleje na umór, tak by wszystko przepić co się na „pragułkie” porabowało. Ale Taras: trzeba by zrobić jakąś wojenkę. Jedynym powodem jest to, że jego synowie dorośli i trzeba by się odznaczyli w boju. Ot, tak! A że poza Kozakami to w zasadzie dla Tarasa Bulby każdy to wróg, którego najlepiej okrutnie zamordować (np. Bulba jest „bardzo spokojnym człowiekiem” ale jak ktoś przed „starszymi kozackimi” czapki nie zdejmie to rozsiecze na kawałki z „zemsty”. Więc idzie Taras do atamana koszowego i namawia go do wojny, a że ten mu mówi, że mowy nie ma, bo mają układ i z królem i rozejm z sułtanem, to obala atamana i wybiera swojego. Więc zbierają się Kozacy na wyprawę na Turka, gdy to na Sicz wpada kilku obdartych Kozaków z wieścią, że katolicy zaprzęgają prawosławnych duchownych niczym konie do bryczek, a Żydzi pieczętują hostie i jakieś inne brednie godne Piekarskiego na jego mękach. Relacja jednego stukniętego Kozaka wystarcza by reszta braci natychmiast zmieniła plany i poszła na Lacha. I wyrzynała, paliła, grabiła, mordowała, wieszała: kobiety, dzieci, niemowlęta, zakonników, słowem, wszystko co się rusza. A wszystko w imię świętej, prawosławnej wiary, walki z heretykami, bisurmanami etc. Ale zanim Kozacy ruszają na wyprawę urządzają sobie wesoły (tak, tak, dużo przy tym radochy) pogrom Żydów, których topią w Dnieprze. Nie będę tu dalej szczegółowo opowiadał książki. Dodam jeszcze jeden element. Młodszy syn Andrij jeszcze w Kijowie zakochał się w jednej polskiej szlachciance, córce wojewody. Zakochał się tak, że mu totalnie odbiło, przy czym piękna wojewodzianka raczej nie dała mu żadnych powodów do tego. Gdy Kozacy podchodzą pod Dubno i chcą je wziąć głodem (oczywiście po to by wszystkich wyrżnąć, oczywiście nie o tak wyrżnąć, ale taj jakoś wymyślnie) okazuje się że wojewodzianka też głoduje w mieście i to wystarczy by Andrij, wcześniej rżnący społem z bracią kozacką Lachów, przeszedł na drugą stronę. W rezultacie później Taras zabija Andrija i … dalej opowiadał nie będę, ale jeszcze dużo się Taras ponazabija.
W książce Gogola Kozacy przypominają mi jakąś bandę dresów czy innych szalików. To rozpijaczona banda półgłówków, z totalnie zwichniętą przez „edukację klasztorną” osobowością. Poza piciem potrafią tylko mordować i to w jak najbardziej wymyślny sposób, nie szczędząc nikogo. I w zasadzie całkowicie obojętne jest dla nich to z kim będą walczyć byle zabić jak najwięcej ludzi. W opisach Gogola mieszają się przy tym opisy piękna Ukrainy, kozackich okrucieństw i niesamowitego patosu, wreszcie wstawek o prawosławiu i ruskiej ziemi. Z drugiej strony obraz Polaków wcale nie jest taki straszny jak to opisują niektóre recenzje. Wojewodzianka wcale nie jest jakąś kusicielką, też zakochuje się w końcu w Andriju, a wojewoda go szczodrze nagradza. Gogol nie rozpisuje się też tak na temat polskich okrucieństw jak to robi w odniesieniu do Kozaków. Zarzuca natomiast Polakom nadmierną pychę oraz brak dalekowzroczności w odniesieniu do kwestii ukraińskiej. Ciekawe, że bardzo pozytywnie odnosi się do króla (niezidentyfikowanego), chwaląc go za to, że chciał dogadać się z Kozakami ale na przeszkodzie stanęło samolubstwo i krótkowzroczność magnatów. Natomiast zdecydowanie negatywnie zostali odmalowani Żydzi.
O co zatem chodzi w „Tarasie Bulbie”? Wszystkie utwory Gogola przesiąknięte są gorzką ironią i satyrą. Moim zdaniem „Taras Bulba”, wbrew pozorom, nie jest tu wyjątkiem, a „inna droga” tej powieści została zdeterminowana okolicznościami tj. imperialno-nacjonalistyczną nagonką na Gogola jako pisarza „antyrosyjskiego” po wydaniu „Martwych dusz”. Kozacy jako „rycerze” (to słowo przewija się przez całą książkę) to jakaś karykatura całego rycerskiego eposu. Kozacy jako „chrześcijanie”, których dusza w pewnym momencie ulatuje z pola bitwy prosto w objęcia samego Chrystusa, który podziwia z niebios to męstwo kozackie sprowadzające się np. do rozwalania noworodkom głów o mury tak by mózg wypływał to jakaś parodia „prawosławnej religijności”. Zresztą trudno to inaczej odczytywać zważywszy na to że Gogol nie był osobą, delikatnie mówiąc, nadmiernie religijną. Towarzyszą temu ociekające patosem opisy, które moim zdaniem są celowo przerysowane – ten patos to w istocie kpina.
Całość jawi mi się jako gorzka satyra na „okrutny wiek XV” (sic!), z Kozakami-półgłowkami i Polakami-krótkowzrocznymi snobami kręcącymi sobie samemu na szyi kozacki powróz. Gogol prawdopodobnie specjalnie się tu „pomylił”, chcąc uczynić swoją powieść ahistoryczną. Wprawdzie pojawiają się tu nazwiska autentycznych (i to XVII wiecznych) postaci historycznych takich ja wojewoda kijowski Adam Kisiel oraz hetman Mikołaj Potocki ale są to postacie epizodyczne. Wbrew narzucanym propagandowo konotacjom książka nie ma NIC wspólnego z powstaniem Chmielnickiego i to nazwisko ani razu nie pojawia się na kartach powieści.
Istotna jest również historia powieści, którą jak już to wspominałem, Gogol napisał w dwóch wersjach. Pierwsza, wydana w 1835 r., była znacznie krótsza i Bulba był tam po prostu rozbójnikiem. W drugiej, w 1842 r., rok po napisaniu Martwych dusz, Gogol „poprawia” Bulbę dodając tam rosyjsko-imperialne fragmenty o Zaporożu jako południowej Rosji, o Kozakach i Tarasie Bulbie w szczególności jako obrońcach ojczyzny i wiary i mścicielach krzywd (ale nigdzie się nie dowiadujemy jakie to krzywdy, ewidentnie to już przyjęte zostało jako aksjomat). Gogol chyba postanowił się wykazać przed carem Mikołajem I, po nagonce na „Martwe dusze”, że jest porządnym poddanym.
Wracając do filmu – tu nie będę się rozpisywał bo filmu nie widziałem, ale z tego co słyszałem twórcy postanowili PRAWIE wiernie oddać treść powieści. To PRAWIE odnosi się do „szczegółów” – ot takich drobiazgów, że Kozacy sa rycerscy, a okrucieństw i zdrad dokonują Polacy, że jak Bulbowie ruszają z Siczy to dowiadują się że Polacy zamordowali im matkę (czego oczywiście u Gogola ni śladu), jest opis okrutnej kaźni Kozaków w Warszawie (którą Gogol sprowadził do stwierdzenia że „nie będzie opisywał bo włos na głowie by stanął czytelnikowi” ale reżyser postanowił naprawić niedopatrzenie pisarza) itp. Ot, chyba Gogola zgwałcono, i to drugi raz. 

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka